sobota, 27 lipca 2019

Przywódca, lider czy menedżer - kierownik… kto jest nam potrzebny od zaraz…



Obecnie w dyskusjach o sytuacji środowiska pielęgniarskiego w Polsce dość często stawiana jest teza, iż brakuje w nim „dobrych menedżerów – liderów – przywódców”, powielając niejednokrotnie schemat zamiennego stosowania ww. terminów. Niemniej mając na uwadze opracowania z zakresu „nauk o zarządzaniu” należałoby je rozgraniczać, ponieważ, przywódca to zdecydowanie ktoś więcej niż lider, a tym bardziej menedżer – kierownik, tym samym można przyjąć, iż jedynie część menedżerów – kierowników może, choć nie każdy musi, stać się liderami, a już na pewno, nie każdy lider stanie się przywódcą.  A. Zaleznik uważa, że menedżerowie – kierownicy, „…to najczęściej osoby, u których instynkt przetrwania dominuje nad skłonnością do ryzyka”. Cechuje je znaczący realizm i obowiązkowość. Dlatego też to menedżerowie – kierownicy, dążą najczęściej do kompromisów, a wśród cech opisujących tę grupę pojawiają się m.in.: racjonalność, wytrwałość, inteligencja, tolerancja. Potocznie nazywani szefami, wodzami, czy decydentami. Ze względu na posiadany autorytet formalny, wynikający z służbowej zależności, mają oni prawo do swoistego dominowania nad podwładnymi, oceniania ich, a także ustalania składu swoich zespołów. Niemniej to swoiste postępowanie, jedynie „zgodne z zakresem obowiązków” nie przynosi dzisiaj szczególnej chluby, a co się z tym wiąże również i zadawalających efektów biznesowych. Dopiero wyjście ponad schemat, przeciętność lub to, co standardowo jest od nas oczekiwane, daje siłę całemu zespołowi, zaangażuje ludzi i może przełożyć się na motywację i efekty pracy. Wówczas to możemy już mówić, iż mamy do czynienia z liderem (wg encyklopedii zarządzania), z osobą, która ma „za zadanie zarządzanie pewną grupą ludzi”. „Lider to szczególny rodzaj kierownika, który ma bezpośredni związek z zachowaniami organizacyjnymi”, warunkowany przede wszystkim posiadanym autorytetem nieformalnym, a nie jedynie będącym wynikiem pełnionej funkcji, czy zajmowanego stanowiska. Liderzy z zasady nieustannie dążą do zmiany. Dlatego „lider w zespole powinien być doświadczony i wykazywać się mądrością”. Zaś poczucie jego wartości nie jest uzależnione od pozycji, ani od przynależności do jakiejś grupy. Liderzy to indywidualiści świadomi własnej odmienności, przy jednoczesnej świadomości swoich kompetencji, predyspozycji, mocnych stron, ale także tych słabszych. Znający także swój zespół. „Być liderem, to być zorientowanym nie na cel, lecz na rozwój. Jest to podróż, która nigdy się nie kończy”. Innymi słowy bycie skutecznym liderem jest procesem i wymaga ciągłego, nawykowego rozwijania się oraz ciągłego zadawania sobie pytania: co mogę dać swojemu zespołowi? Liderzy, to osoby, które spośród wszystkich członków zespołu, są najlepiej przygotowane do poprowadzenia innych dla osiągnięcia zaplanowanego, ściśle określonego celu. Dlatego też zarówno pozycja, jak i rola lidera może ulegać zmianom, a w odniesieniu do założonego celu, w poszukiwaniu najlepszych rozwiązań, przynajmniej teoretycznie, każdy członek zespołu może kiedyś pełnić tę rolę. W zależności od sytuacji, czasu, czy też zadań powierzonych zespołowi. Niemniej by w praktyce mogło się to wydarzyć, konieczne jest by osoba lidera, umiała dać grupie wystarczające poczucie bezpieczeństwa, udowadniając uprzednio swoimi działaniami, że posiada niezbędne w tym zakresie kompetencje (wiedzę i umiejętności). Przywódca zaś, to osoba mająca bardzo duży wpływ na członków zespołu/grupy, przede wszystkim ze względu na wzajemnie łączące ich więzi. Przywództwo charakteryzuje się wyjątkowymi cechami osoby, której inni skłonni są zaufać i podporządkować się dobrowolnie. Osoba przywódcy cieszy się w wybranej grupie społecznej autorytetem (przede wszystkim nieformalnym), a przez to i władzą, która jest powszechnie akceptowana. Przywództwo wiąże się ściśle z inspirowaniem i zaangażowaniem innych, ale przede wszystkim jest to umiejętność tworzenia środowiska, do którego ludzie będą chcieli należeć. Warto podkreślić w tym momencie słowo "chcieli", jako wynik osobistego zaangażowania i chęci uczestnictwa w realizacji wizji przywódcy. Według S. Miki przywództwo postrzegane jest jako pewna zdolność, umiejętność lub cecha zjednywania sobie zwolenników, wywierania wpływu, a także tworzenia wizji rozwoju i pobudzania ludzi do działania. Według słownika Merriam Webster's, "przywództwo" oznacza "prowadzić po drodze będąc na przedzie". Innymi słowy "przywództwo" oznacza "iść pierwszym" i oddziaływać na innych poprzez słowa lub czyny. Dlatego istotą przywództwa jest posiadanie wizji przyszłości, dającej się jasno i mocno wyartykułować przy każdej okazji. Jest to możliwe jedynie wówczas, gdy wizja ta, ma ścisły związek ze zdolnościami i możliwościami osoby przywódcy. Najbardziej oddziaływująca i inspirująca wizja to ta, która związana jest z  naszym, wewnętrznym głosem. Nie należy przy tym mylić „przywódcy” z „nawiedzonym marzycielem”. Praktyka pokazuje, że na skuteczne przywództwo składa się wiele czynników. Niemniej nadrzędnym wydaje się samoświadomość i znajomość swojego zespołu. Kluczowym zaś elementem w byciu zarówno liderem, jak i przywódcą, jest skuteczna komunikacja. Przy czym chodzi o komunikację nie ograniczającą się do umiejętności mówienia, ale również, a często przede wszystkim – umiejętności słuchania i słyszenia. Prawdziwy lider, czy przywódca stawia na komunikację otwartą, szczerą, z szacunkiem. Lider, czy przywódca komunikuje się regularnie. Mówiąc wprost o oczekiwaniach, planach, postępach i zmianach. Doceniając i nie bojąc się mówić o rzeczach trudnych. Co zatem różnicuje terminy menedżer – lider – przywódca, tym elementem jest „odpowiedzialność”. Przywódca ma jej świadomość w wymiarze ogółu, a nie jedynie (o ile w ogóle), w wymiarze lokalnym, tj.: firmy zatrudniającej, czy reprezentowanego środowiska. Stąd ważnym zadaniem każdego przywódcy i niejako sednem przywództwa „jest umiejętne przewodzenie samemu sobie”, w dalszej zaś kolejności uzyskanie wiarygodności przywódczej, opierającej się na „sześciu C Przywódczej Wiarygodności”, do których należą: przekonanie (Conviction), charakter (Charakter), troska (Care), odwaga (Courage), opanowanie (Composure), kompetencje (Competence).
Zatem kogo w największym stopniu potrzebuje obecnie środowisko pielęgniarskie? Teoretycy wskazują, iż w czasach przekształceń i transformacji gospodarczo – politycznych przywództwo jest konieczne, tylko czy obecnie w odniesieniu do systemu ochrony zdrowia w Polsce można mówić o ww.? Autorka skłania się raczej ku tezie, iż sektor ochrony zdrowia w Polsce obecnie, z racji swojej specyfiki należy uznać, za działający po prostu w złożonym i zmiennym otoczeniu. Zatem przy obecnie posiadanych zasobach pielęgniarskich proporcje menedżerów-kierowników w zespołach pielęgniarskich wydają się być zachowane. Przynajmniej pod względem ilości, bo już jej jakość, tak jak i w odniesieniu do całego systemu może prowokować do dyskusji i skutkować różnymi jej ocenami. Można by tym samym życzyć sobie już tylko "dobrych kierowników-menedżerów". Ponieważ dzisiaj środowisko „bardziej niż kiedykolwiek, potrzebuje by efektywnie wykorzystywać potencjał swoich pracowników – budować ich zaangażowanie, motywację i lojalność”. Zdaniem piszącej te słowa, jako grupa zawodowa,  jesteśmy w przededniu istotnych zmian, a w tym przypadku, zwłaszcza w początkowej ich fazie, na etapie projektowania, koncentracja zadań spada na jej LIDERÓW, także i z tej prostej przyczyny, iż oczekiwanie na „książkowo opisywanego przywódcę”, w dobie powszechnych już braków kadrowych, może być po prostu nierealnym marzeniem. 
Jak zatem ich znaleźć? Mając na uwadze, słowa M. Thacher „Z byciem ważnym jest jak z byciem damą. Jeśli musisz mówić ludziom, że jesteś ważny, to znaczy, że nie jesteś”, dlatego „tylko inni powiedzą ci, czy jesteś liderem. To nie jest ocena, która należy do ciebie,… upewnij się, czy inni myślą tak samo”, ponieważ  „LIDER to osoba której inni dobrowolnie się podporządkowują ze względu na jej zdolność do kierowania ludźmi (…)”. Ponadto o ile ktoś podejmuje się „liderowania” to musi (!) podporządkować się celom jakie grupa ma osiągnąć, a nie traktować je, jako sposób na poprawienie swojego statusu w grupie czy sposób na kompleksy. „Kto chce być Szefem, musi zachować spokojne, trzeźwe myślenie - niezależnie od chwilowych nastrojów. Kto chce być Liderem musi okazywać chęć i wiarę - pomimo niepowodzeń jakie zdarzają się po drodze”. A co najważniejsze – wg Maxwella, nie zapominać, iż  „…miarą sukcesu lidera jest klasa ludzi z jego najbliższego otoczenia”. W odniesieniu do zespołów pielęgniarskich – współcześnie nie można wykluczać wyłonienia się w grupie, większej liczby liderów, ponieważ z założenia mamy w nich do czynienia w opisywanymi w literaturze przedmiotu, „organizacjami inteligentnymi, w których współpraca wielu liderów pozwala na wytworzenie odpowiedniego planu działania bez ingerencji w ich indywidualne preferencje i pomysły…. Lider nie dąży w tym przypadku do nakazywania i zakazywania, ale do efektywnego partnerstwa w osiąganiu celów”. Wówczas „…zrozumienie, że w grupie jest wielu liderów, którzy dysponują wieloma unikalnymi umiejętnościami i że każda z nich jest potrzebna, a nawet niezbędna do wykonania różnych zadań”, to jedyna, pewna droga do sukcesu. 
Zdając sobie sprawę, iż czytający tekst w odpowiedzi na tytułowe pytanie, może dokonać innego wskazania, aniżeli Autorka, to w uzupełnieniu i w zamian podsumowania przywołuje cykl życia lidera (wg R.K. Mertona), by mieć na uwadze, że są wśród nas: ludzie, którzy wywierają wpływ w chwili obecnej (tacy, których pozycja społeczna jest ustalona); ludzie potencjalnie wpływowi (wschodzące gwiazdy, pnące się w górę po drabinie społecznej); ludzie, których wpływ stopniowo zanika (po osiągnięciu szczytu, ich społeczna pozycja obniża się); ludzie, których wpływ jest "ukryty" (osoby te posiadają obiektywne cechy osoby wywierającej wpływ, ale nie wykorzystują tej właściwości).

niedziela, 7 lipca 2019

Z ostatniego tygodnia... Czy warto rozmawiać z diabłem ...?

W uzupełnieniu tytułu... tygodnia zdarzeń dotyczących obszaru opisu sytuacji bieżących środowiska pielęgniarskiego i tychże miały by dotyczyć wspomniane w tytule rozmowy...
Już na wstępie, mając w pamięci słowa Leszka Kołakowskiego "... Diabeł nie podlega reformie...", odpowiadam "nie", w uzasadnieniu podając argument, że szkoda tracić energię na przewidywany z góry, niezadawalający nas efekt końcowy. Niemniej, z racji swojego usposobienia, w mojej ocenie dość często, błędnie postrzeganego przez osoby, opierające się na jedynie powierzchownym oglądzie, optymistycznie realnego podejścia, choć niekiedy pojawiającego się i naiwnego myślenia, dostrzegam także ALE...
Wspomniany powyżej Autor napisał, że "gdy się przez czas jakiś obserwuje pewien stały kierunek przemian, złudzenie, że tak już będzie zawsze, jest całkiem naturalne, lecz z reguły złudne". Zatem może warto mimo wszystko spróbować zmieniać..., tu pojawia się kolejne pytanie ... Ewentualnie z kim rozmawiać? I czy jest jeszcze czas... na rozmowy, czy raczej już tylko potrzeba nam działania?
Zdecydowanie stoję na stanowisku, że czas "gadania" minął, teraz by cokolwiek zmieniać należy "działać". Dotyczy to także sfery  wzajemnego wspierania się, bo odnoszę wrażenie, że osób "mówiących" czy wręcz pouczających innych o ww. jest sporo, niestety zazwyczaj prezentowane deklaracje ustne, nie znajdują przełożenia na praktykę... Czy też wynikają raczej nie z altruistycznych pobudek deklarujących je osób  względem, szeroko rozumianego środowiska zawodowego, a jedynie ich niskich, osobistych pobudek opartych na odpowiedzi - co zyskam w zamian...
Zatem, by móc dobrze przygotować jakiekolwiek działanianie, należy postawić jasną, zrozumiałą dla wszystkich diagnozę stanu obecnego... Pozwoli to jednocześnie optymalnie zabezpieczyć zarówno siebie jak i potencjalnych współpracowników do sprawnego realizowania przyjętego planu, a tym samym osiągnięcie założonego celu. Dlatego też, uznaję, że bez zbędnego krygowania się i mimo, tego, że co niektórzy przedstawiciele naszego środowiska uznawać będą tę diagnozę za jedynie "nadmierny krytycyzm, czy wręcz fatalizm oraz zarzucać nam brak rzeczonego wsparcia środowiska, u osób które widzą inaczej...", to stwierdzam, że dzisiaj bardziej szkodliwe, zwłaszcza dla osób młodych, są postawy czy zachowania, które mają na celu zachowanie jedynie przyjętej gry pozorów w rzekomo "panującej w około miłej atmosfery...", nie dotykają tym samym sedna ważkich dla środowiska spraw. Dlatego przechodząc do diagnozy stanu, ujmę stan obecny w bardzo obrazową metaforę, wynikającą m.in. z ostatnich doniesień prasowych, jakoby i "rolnicy mieli zastąpić pielęgniarki", uznaję, że uczciwiej jest mówić, "że obecny system ochrony zdrowia w Polsce, to nadmiernie wyjałowiony z racji chronicznego niedofinansowania, nieużytek rolny, dodatkowo z licznie rozsianymi na posiadanym areale, krowimi plackami ustawodawczymi i nie tylko", aniżeli powielać przekaz o rzekomym pozytywnym trendzie i dobrym kierunku tych już wprowadzonych i wprowadzanych zmian. Uważam, że przygotowując się do działania na takim jak wyżej opisane "polu", zasadne jest dawanie przydatnych rad, stąd uczciwiej jest powiedzieć, by  "założono gumowce", aniżeli zalecać "strojenie się" zgodnie z najnowszymi trendami mody, dodając kazdorażowo na marginesie maksymę wspomnianego już wcześniej Autora, "kto nadzieję żywi, w strachu żyć musi (...)". Pozwoli to chcącym działać, na rzetelną i obiektywną ocenę ryzyka oraz szerokie spojrzenie na  potencjalne możliwości rozwiązań problemów, rzeczywiście istotnych dla środowiska pielegniarskiego.
Na koniec, by zachować równowagę  dopiszę, że cotygodniową "wisienką na torcie" tym razem zostały, dostrzegane także i w najmłodszym gronie adeptów pielęgniarstwa i położnictwa, "szczegóły" (tj.muzyka na OIT-ach, wspomnienia zamknięte w pudełkach, czy po prostu "podziękowanie" sobie na wzajem) są one dla nich nie tylko istotne w zawodowej codzienności, ale co ważniejsze osoby te mają również świadomość siły ich wpływu na całokształt zwany "profesjonalizmem". Mogłam to stwierdzić będąc uczestnikiem odbywającej się corocznie - uroczystości dyplomatorium. Dlatego twierdzę, wbrew dość licznym, obiegowym opiniom, ważne są szczegóły... Przy czym w zdecydowanie większym stopniu koncentrujmy się już nie na "gadaniu", a tylko na "działaniu".