„Nie należy lekceważyć drobnostek,
bo od nich zależy doskonałość”
Michał Anioł
Koniec sierpnia od lat kojarzył mi się z końcem mojego właściwego urlopu, ale i dziwacznym, podświadomym identyfikowaniem przeze mnie końcem roku…
Dzisiaj, pomimo, że obecny rok, nieco odstaje od poprzednich, nie tylko w obszarze reguły mojego, pourlopowego powrotu do pracy, to prawdopodobnie przez lata wypracowane nawyki „końcoroczne” są tak silne, że i tym razem doszły do głosu, który dość dobitnie mi nakazuje USIĄŚĆ, ODETCHNĄĆ I POMYŚLEĆ PO CO ŻYJĘ… w tej właśnie kolejności.
Od razu uspokoję zatroskanych, że słyszalność ww. głosu, to jedynie metaforyczne ujęcie urlopowego zwolnienia tempa codziennego życia, a nie wynik (tak mi się przynajmniej wydaje), jakiegoś schorzenia z obszaru psychiatrii.
Dotychczas, największym wyzwaniem dla mnie w ww. trzyetapowym nakazie było przejść etap „odetchnąć”, ale życie bywa zaskakujące i obecnie trudności pojawiają się już na etapie „usiąść” i to nie jedynie warunkowane moją osobniczą nadekspresją. Jak się okazuje, pozycja leżąca, na dłuższą metę nie wszystkim odpowiada… Niemniej można, przynajmniej okresowo, uznać ją za właściwą dla realizacji nakazu… i przejść do etapu „odetchnąć”… wszak wg C. Myss „Dusza zawsze wie co zrobić, żeby się uleczyć. Wyzwaniem jest wyciszenie umysłu”. Oj tak, to prawdziwe wyzwanie dla mnie, jako osoby chorobliwie wręcz, ciekawskiej świata. Królestwo za wyciszenie… Niestety, mimo, już kilkutygodniowego stosowania w praktyce zasady, gdzieś przeczytanej „do południa robię nic, … a później wolne”, czy też literacko ujętej przez E. M. Ciorana „Co pan robi od rana do wieczora? Znoszę siebie”, to zupełne „wyciszenie się” w moim przypadku, a do tego w obecnym stanie ciała, ale i po trosze ducha, bo przecież „w zdrowym ciele zdrowy duch”, wydaje się być nie tylko trudne, jak w przypadku, „usiąść”, ale tutaj wręcz niemożliwe. By jednak móc przejść do kolejnego obszaru „pomyśleć…”, bo kolejność ma tym razem znaczenie, powtarzam sobie jak mantrę słowa J. Lennona „Jeśli marnowanie czasu daje Ci radość, to nie jest to czas zmarnowany”. Oddaję się zatem z lubością zdaniem naszej noblistki, W. Szymborskiej najpiękniejszej zabawie, jaką sobie ludzkość wymyśliła i …czytam książki…(i nie tylko), także i dlatego, by zachować choć odrobinę opisywanej przez B. Franklina rzeczy, niezbędnej każdemu, jakim jest „Zdrowy rozsądek to rzecz, której każdy potrzebuje, mało kto posiada, a nikt nie wie, że mu brakuje…”. By móc zachować jak najdłużej choć tę posiadaną jego odrobinę, przywołuję sobie w pamięci zdanie E. Tolle „Panowanie nad życiem, to nie kwestia sprawowania kontroli, lecz znajdowanie równowagi pomiędzy tym, co ludzkie, a Byciem”, a skoro wg J. Korczaka „…Bycie w świecie sprowadza się do śmiesznej smutności i smutnej śmieszności”, dlatego też zdaję sobie sprawę, iż nie należy nazbyt przejmować się tym, co nieodwracalne, tylko dlatego, że już się zdarzyło, uznając przy tym, za A. France, że każde „doświadczenie płynące z naszych błędów czyni nas lepszymi”. I przy takim założeniu, docieram do etapu „pomyśleć po co żyję”, może nie skupiając się nazbyt na fragmencie „po co”, ponieważ za G. Herlingiem-Grudzińskim uznaję, że „Człowiek nie może żyć, nie wiedząc, po co żyje”, a raczej na myśleniu samym w sobie, wszak jak mawiał Cyceron „Żyć – to myśleć”, czy też w odniesieniu go do myślenia o życiu, to raczej pytając „jak?”, bo przecież zdaniem Plutarcha „Trzeba żyć, a nie tylko istnieć”. Są w tym myśleniu i pułapki, przypomnę za L. Nowarą, że „Bóg dał człowiekowi rozum, za to diabeł – myśli”, zatem i czujność przy ich formułowaniu, naszych własnych myśli jest jak najbardziej zalecana, a zgodnie z maksymą Lao Tse „Bądź cierpliwy. Poczekaj, aż kurz opadnie, a woda się uspokoi. Nie idź naprzód, dopóki nie pojawi się właściwe rozwiązanie”.
Realizacja nakazu tym razem, tak jak przy postanowieniach około noworocznych, i u mnie, skutkuje każdorazowo sformułowaniem czegoś na ich miarę, więc będzie ono na finał…
Poza tym z czytania mam korzyści, dlatego nie będę się silić na formułowanie swoimi, być może mało zgrabnymi zdaniami, czegoś na miarę wniosków, a przywołam zdania kilku Autorów, odnotowanych w mojej pamięci w tym tytułowym rozmyślaniu z końca lata…
- „Kiedy nauczysz się być własnym przyjacielem, nigdy nie będziesz sam” [Y. Golan],
- „Większość rzeczy pilnych nie jest ważna, a ważnych nie jest pilna” [D. Eisenhower],
- „Miej nadzieję na lepsze, przygotuj się na najgorsze” [K. Blake],
Poza tym nabieram pewności, że właściwa droga i łatwa droga zdają się nie biec tą samą ścieżką, dlatego przyjmuję (trochę na pocieszenie), za L. Brown, że „Jeżeli robisz to, co łatwe, Twoje życie będzie trudne. Jeżeli robisz to, co trudne, Twoje życie będzie łatwe” i co przy tym ważne „Nie musisz być mistrzem w czymś, żeby zacząć, ale musisz zacząć, aby być mistrzem”. Niestety w miarę upływu lat, wydaje mi się (a może tak już jest), że „Coraz więcej rzeczy rozumiem, lecz coraz trudniej mi przychodzi wyrazić to w słowach” [za S. Kisielewskim].
W podsumowaniu powakacyjnych rozmyślań, stan na dzień dzisiejszy, stwierdzam, że „Jestem tam, gdzie powinnam być” [za K. Blixen], a w ramach tegorocznych postanowień przyjmuję jako swoje na najbliższy i nie tylko rok, jako postanowienie „Każdego dnia rób jedną rzecz, która Cię przeraża” [za E. Roosevelt], pamiętając przy tym, słowa L. Knabita „Nikt nie jest byle jaki i niech to zobowiązuje mnie do tego, żeby wszystko, cokolwiek czynię, też było jakieś…” oraz jako przestrogę, przesyłam słowa znalezione w Internecie, już nie tylko dla siebie, ale i innych, „Ptak siedzący na drzewie nigdy się nie boi, że gałąź pod nim pęknie, bo swoje zaufanie lokuje nie w pojedynczej gałęzi, ale raczej w swoich własnych skrzydłach…” więc dbając o swoje, zalecam i innym samodbałość o...