"Zwięzłość słowa rodzi szerokość myśli"
J. Paul
Zatem dzisiaj postaram się ... zwięźle...
Nie wiedzieć kiedy… przy systematyczności wpisów minęły już dwa lata na opisywaniu osobistych i około „poszukiwań” FLOW… Choć w moim przypadku tak nie do końca owe poszukiwania są poszukiwaniami. Ponieważ szukać można czegoś, czego nie posiadaliśmy lub też z jakichś powodów straciliśmy… A moje tytułowe FLOW „zagubia mi się” jakby okresowo i co najbardziej mnie frustruje, ale i tak po ludzku doprowadza niekiedy do... „uzewnętrzniania” towarzyszących mi przy tym emocji, to fakt, iż jest to wynikiem często i zamierzonych "psikusów" innych ludzi. Polegających na jego „chowaniu”, czy też „podkradaniu” go przez różnej maści, drobnych cwaniaczków, złodziejaszków, z grupy manipulatorów, populistów itp., którym niestety nie rzadko, sploty okoliczności włożyły w ręce coś na miarę uchwytu do trzymania sznureczków z balonikami FLOW innych ludzi. Niczym sprzedawcom na odpuście… I ci przypadkowi, jarmarczni handlarze, niekiedy próbując tylko nieudolnie je utrzymywać, zaczynają także nimi i sterować. A że wbrew opiniom (osób preferujących dość pokraczną, bo jedynie płaszczącą formułę), wiem czym jest pokora (Wiadomości w czepku, nr 4/2017, s.12). Dlatego też, samokrytycznie przewidując różnorodności otaczającego mnie świata, staram się (na ile to tylko możliwe) samodzielnie kontrolować nie tylko długość, czy stan napięcia sznureczka, ale i balonik z własnym FLOW… pilnuję go i na bieżąco reaguję, przeciwdziałając zerwaniu, czy utracie… poprzez np. pisanie postów na bloga. Tak było na starcie i tak też jest i dzisiaj, słuchając obrad senatu, podczas których sznurek z balonikiem mocno mi się napina... kolejny już raz w ostatnich miesiącach… A że emocje, jakie by nie były są oznaką tego, że „jeszcze mi zależy”, to puki co utrzymuję sznureczek z balonikiem... choć już nie zawsze dobrze go widzę (ale w końcu wadę wzroku uprawniającą do... mam). Niemniej zdarza mi się w ostatnich miesiącach nieco częściej, jak dotychczas, tracić pewność istnienia FLOW na obranej drodze. Bo jak nam "zależy", to i nawet „obserwacje z kanapy” tego co się dzieje wokół, czy też samo czytanie choćby fb komentarzy, może być szalenie niebezpieczne… bo „porywy sznurka” powodowane ww. i np. hasłami typu „palić czepki”, „florki muszą odejść”, „panie z uczelni, oderwane od rzeczywistości”, są dla mojego sznureczka z balonikiem... niczym wiatr halny. Jednym słowem trudno w takich okolicznościach je utrzymywać. Ale skoro jeszcze cały czas są we mnie emocje, to jest i nadzieja (choć i z jej siłą bywa także różnie). Oby tylko w tych wszelakich zawieruchach, jak najdłużej móc nie stracić, nie tylko z pola widzenia, ale i tak zupełnie tytułowego FLOW, czego sobie i czytającym te słowa życzę.
p.s. dwa lata minęły mam zatem blogowy, bawełniany jubileusz, czyli niby zdrowo i wygodnie, tylko dlaczego wciąż dręczy mnie… to wciąż czające się z tyłu głowy ... ALE ...
A niech dręczy...może nie zadręczy... I tak do… teraz 15 czerwca, a dalej i kolejnego wpisu...