czwartek, 10 czerwca 2021

Bawełniany jubileusz… poszukiwań… FLOW

"Zwięzłość słowa rodzi szerokość myśli"

J. Paul

Zatem dzisiaj postaram się ... zwięźle...

Nie wiedzieć kiedy… przy systematyczności wpisów minęły już dwa lata na opisywaniu osobistych i około „poszukiwań” FLOW…  Choć w moim przypadku tak nie do końca owe poszukiwania są poszukiwaniami. Ponieważ szukać można czegoś, czego nie posiadaliśmy lub też z jakichś powodów straciliśmy… A moje tytułowe FLOW „zagubia mi się” jakby okresowo i co najbardziej mnie frustruje, ale i tak po ludzku doprowadza niekiedy do...  „uzewnętrzniania” towarzyszących mi przy tym emocji, to fakt, iż jest to wynikiem często i zamierzonych "psikusów" innych ludzi. Polegających na jego „chowaniu”, czy też „podkradaniu” go przez różnej maści, drobnych cwaniaczków, złodziejaszków, z grupy manipulatorów, populistów itp., którym niestety nie rzadko, sploty okoliczności włożyły w ręce coś na miarę uchwytu do trzymania sznureczków z balonikami FLOW innych ludzi. Niczym sprzedawcom na odpuście… I ci przypadkowi, jarmarczni handlarze, niekiedy próbując tylko nieudolnie je utrzymywać, zaczynają także nimi i sterować. A że wbrew opiniom (osób preferujących dość pokraczną, bo jedynie płaszczącą formułę), wiem czym jest pokora (Wiadomości w czepku, nr 4/2017, s.12). Dlatego też, samokrytycznie przewidując różnorodności otaczającego mnie świata, staram się (na ile to tylko możliwe) samodzielnie kontrolować nie tylko długość, czy stan napięcia sznureczka, ale i balonik z własnym FLOW… pilnuję go i na bieżąco reaguję, przeciwdziałając zerwaniu, czy utracie… poprzez np. pisanie postów na bloga. Tak było na starcie i tak też jest i dzisiaj, słuchając obrad senatu, podczas których sznurek z balonikiem mocno mi się napina... kolejny już raz w ostatnich miesiącach… A że emocje, jakie by nie były są oznaką tego, że „jeszcze mi zależy”, to puki co utrzymuję sznureczek z balonikiem... choć już nie zawsze dobrze go widzę (ale w końcu wadę wzroku uprawniającą do... mam). Niemniej zdarza mi się w ostatnich miesiącach nieco częściej, jak dotychczas, tracić pewność istnienia FLOW na obranej drodze. Bo jak nam "zależy", to i nawet „obserwacje z kanapy” tego co się dzieje wokół, czy też samo czytanie choćby fb komentarzy, może być szalenie niebezpieczne… bo „porywy sznurka” powodowane ww. i np. hasłami typu „palić czepki”, „florki muszą odejść”, „panie z uczelni, oderwane od rzeczywistości”, są dla mojego sznureczka z balonikiem... niczym wiatr halny. Jednym słowem trudno w takich okolicznościach je utrzymywać. Ale skoro jeszcze cały czas są we mnie emocje, to jest i nadzieja (choć i z jej siłą bywa także różnie). Oby tylko w tych wszelakich zawieruchach, jak najdłużej móc nie stracić, nie tylko z pola widzenia, ale i tak zupełnie tytułowego FLOW, czego sobie i czytającym te słowa życzę. 

p.s. dwa lata minęły mam zatem blogowy, bawełniany jubileusz, czyli niby zdrowo i wygodnie, tylko dlaczego wciąż dręczy mnie… to wciąż czające się z tyłu głowy ... ALE ...

A niech dręczy...może nie zadręczy... I tak do… teraz 15 czerwca, a dalej i kolejnego wpisu...