sobota, 27 czerwca 2020

Kolorowa czarno – biała codzienność…



„Kto patrząc w świat nie widzi nic, ten ślepy, choć ma oczy.
I cóż wart jest taki widz, co patrząc w świat nie widzi nic”.
Z aforyzmów chińskich R. Kwiatkowskiego

Z okazji malutkiego, jednorocznego jubileuszu moich blogowych wpisów, postanowiłam napisać słów kilka na temat … widzenia… 
Tym razem, tak jak i wcześniej, wybór tematu nie był przypadkowy, choć w odróżnieniu od poprzednich, mniej dyktowany był bieżącymi zdarzeniami. W znacznym zaś stopniu jest efektem kształtujących się u mnie wieloletnio, dwóch elementów, otóż…
Oko ludzkie, oczywiście zaraz obok … nerki, już dość dawno temu, stało się, w tym jakże bogatym katalogu, anatomicznych składowych organizmu ludzkiego, moim ulubionym obiektem zainteresowań, nie tylko zawodowych… Być może była to podświadomie dyktowana konieczność dla tak ciekawskiej osobowości, lubującej się, niekiedy wręcz chorobliwie, obserwacją otaczającego świata, a być może… była jedynie wynikiem wrodzonej dbałości i staranności, wykazywanej przy każdym podejmowanym działaniu, a zatem i ww. obserwowaniu świata również. Zatem dbając, o bogate, techniczne zaplecze, wnikliwego obserwatora świata, zgromadziłam niezbędną mi wiedzę, by móc obiektywizując osąd (na tyle na ile jednoosobowo, jest to możliwe), sformułować wniosek (oby jeszcze nie końcowy), stanowiący jednocześnie tytuł tego wpisu. Jego uzasadnieniem natomiast niech będzie poniższa treść.
Z wiedzy anatomicznej wiadomo, że podstawą warunkującą widzenie barwne u ludzi, jest obecność w siatkówce czopków – trzech jego rodzajów. Każdy z nich jest najbardziej wrażliwy, na tylko jeden spośród trzech zakresów barwy: niebieskiej, zielonej lub czerwonej. Warto jednak nadmienić, że zakresy te zachodzą wzajemnie na siebie, co umożliwia nam widzenie palety wszystkich, możliwych barw. A jak do tego dodamy jeszcze wiedzę, że oko ludzkie jest w stanie widzieć ok. 10 mln różnych ich odcieni, to… może być naprawdę kolorowo… Jednak nie zawsze jest, bo niestety oko ma ograniczoną rozdzielczość barw, tzn. czasem nie jest w stanie dostrzec różnicy występującej między dwoma barwami o różnym widmie traktując je jako takie same. Oko ludzkie, jak i ludzie w ogóle, wykazuje różny stopień wrażliwości… na określoną barwę… Może dlatego, każdy z nas ten sam obraz widzi nieco inaczej… o czym dość często w naszym codziennym biegu, zdaje nam się zapominać. Przecież widzieć świat inaczej…, to nie znaczy gorzej, to znaczy widzieć go po swojemu, bo wrażenie barwne definiowane jest nie tylko przez barwę, ale i jej jaskrawość, czy też  nasycenie. Stąd bierze się różnica między „patrzeć”, a „widzieć”. Chciałoby się powiedzieć „patrz na życie tak, żeby niczego nie przegapić”, czy też po prostu „chciej widzieć”. Ale to czy chcemy „widzieć” zależne jest przede wszystkim od „jakości” naszego patrzenia, ale i myślenia…a nie tylko i wyłącznie od ilości widzianych barw. Sama ilość, niestety i tym razem, nie przekłada się nam w jakość. To tak jak z opisaną przez J. Pilcha znajomością języków obcych „Są ludzie, co mówią wieloma językami obcymi i w żadnym z tych języków nie mają nic do powiedzenia”. W tym przypadku ten ilościowy nadmiar, prowadzi do tego, że każdy widzi, co chce widzieć. Natomiast w skrajnych przypadkach, może nas doprowadzić, do co najwyżej… oczopląsu. Dlatego, w sytuacjach o zdecydowanie wyższym, jak przeciętny poziom złożoności, czy też tych z grupy najwyższej wartości dla każdego człowieka, niezależnie od szerokości geograficznej w jakiej żyje, stosuję w swoim widzeniu świata jedynie dwubarwną paletę barw. Ograniczając się w swoim widzeniu do tylko, albo aż dwóch kolorów białego i czarnego. Ale za to z dostrzeganiem wówczas, znacząco ponadprzeciętnym poziomem ich jaskrawości i nasycenia. I proszę nie mylić tego odczucia z postrzeganiem wszelakich odcieni szarości. Szarość, to barwa jak każda inna, niemniej w moim widzeniu świata, przypisuję ją do wszelakiej maści „nijakości, czy też bylejakości”, czyli wybiórczego widzenia świata, widzenia jedynie tego co chcemy, czy też warto nam widzieć, a wówczas to, zgadzając się z M. von Ebner – Eschenbach „…osiągnęliśmy duchową ślepotę”. Szarość, to kolor widzenia świata, osoby chcącej wtopić się w coś… grupę, tłum, czy rzeczywistość. I proszę nie identyfikować tego opisu z barwą np. odzieży, to jedynie barwa odnosząca się do sposobu „patrzenia na świat”. Zdarzyło mi się kiedyś usłyszeć, od osoby widzącej świat na szaro-pstrokato, „że świat nie jest czarno biały, a dostrzeganie szarości, to przejaw dorastania”. Już wówczas miałam pewność, że w takim razie, ja nie chcę dorosnąć nigdy… 
Moje zero jedynkowe patrzenie na świat, zalecam i innym, ułatwia ono swoiste oddzielenie „ziarna od plew”. Pozwala na jednoznaczne określenie, tego co jest dobre, a co złe. A poza tym wiadomo przecież, że jednoczesne pobudzenie wszystkich trzech rodzajów czopków w ludzkim oku wywołuje wrażenie widzenia bieli… a zatem, jak mówią słowa piosenki „Gdy koloru brak, to wszystko jest proste”. Kolejny raz przywołam słowa J. Pilcha „Trywialna jest to wiedza i nikczemny jest powód jej przywoływania, ale jak atakują analfabeci – trudno – trzeba się bronić abecadłem”, dlatego nie próbujmy sztucznie koloryzować codzienności, o ile w naturalny sposób kolorowa nie jest… Przerobiliśmy już „malowanie trawników na zielono”, więc powinniśmy też i wiedzieć, że by mieć trwały efekt końcowy, w tym przypadku „zielony trawnik”, należało sprowadzić nasze widzenie, do poziomu czarnego i białego koloru, uznając że czarnym, jest „trawnik do niczego”, białym „należy posiać nowy”.
Dzisiaj, będąc w tym miejscu w którym jestem, mając tę wiedzę którą już mam, mogę z czystym sumieniem, jednoznacznie stwierdzić: widzenie świata, czy też naszej codzienności nie jest ani białe, ani czarne, ani nawet kolorowe, bo wszystko jest takie, jakie jest… w rzeczywistości stworzonej w naszej głowie: dobre lub złe, ładne lub brzydkie, pozytywne lub negatywne. Ważne jest tylko to byśmy chcieli w ogóle „widzieć”, a nie jedynie bezwiednie „patrzeć”. Na koniec
powtórzę za B. Czabańskim „Widzieć, to nie to samo, co postrzegać”, dlatego „Nie wystarczy na coś patrzeć, trzeba to jeszcze spostrzec, trzeba widzieć”
Zatem do… widzenia…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz