„Szczęście jest wtedy, gdy to co myślisz, czujesz i robisz, jest w harmonii”
M. Gandhi
„Szczęśliwi Ci, którzy widzą piękno w miejscach zwykłych, tam gdzie inni niczego nie widzą”
C. Pissarro
Okres około świąteczny, a przede wszystkim Sylwester i Nowy Rok to czas, w którym zdecydowanie częściej jak zazwyczaj dopuszczamy do siebie chwile refleksji nad całokształtem naszego bytu, w tym także często sobie pozwalamy na swoiste całoroczne rozliczenie z samym sobą. Wówczas niejednokrotnie zadajemy sobie pytania z serii: Co udało nam się osiągnąć? Do czego chcemy dążyć? Jakie mamy cele, plany i marzenia? Z czego jesteśmy zadowolone/zadowoleni, a co przydałoby się zmienić? Efektem końcowym tego typu rozmyślań zazwyczaj są popularne „postanowienia noworoczne”, które nie tylko formułujemy, ale i nierzadko chętnie wcielamy w życie … niestety zazwyczaj jedynie w początku roku. Zaś w wytrwaniu w nich do „zamierzonego końca” mamy już kłopot. Dość często dzieje się tak nie tylko z uwagi na fakt braku naszej konsekwencji, ale w znacznej ich liczbie, z tego powodu, iż po prostu nie przewidujemy w swoich postanowieniach, rzeczonego terminu ich zakończenia, jak zatem bez tego wskazania dokonać oceny spełnienia/ osiągnięcia/ wykonania naszego noworocznego i nie tylko, postanowienia?
Słownikowo<<POSTANAWIAĆ>> to czasownik, którego znaczenie określane jest jako: decydowanie, planowanie czegoś, podejmowanie konkretnego planu, postanawianie; zdecydowanie się na coś (zadecydowanie o czymś).
W tym naszym <<postanawianiu>>, by zwiększyć swoje szanse realizacji, ważne jest kilka zasad, tj.:
- dokładnie wszystko rozplanuj, a że wszelkie, encyklopedyczne definicje charakteryzują <<POSTANOWIENIE>> jako działania w obszarze prawnym, to może warto te nasze noworoczne i nie tylko postanowienia wzmocnić, zapisując je każdorazowo na kartce… wszak słowo pisane zostaje…
- unikaj ogólników, skup się na pozytywach, jednocześnie staraj się być realistką/-tą w tym co postanawiasz, by już na starcie nie okazało się, że sam/a nie w pełni je akceptujesz, poza tym najlepiej koncentruj się na takich aspektach, które dają się w łatwy sposób „zmierzyć”… Ważne, by na początek przestać mówić o tym, co zamierzamy… używając zwrotów powinienem albo próbuję. Używając tych słów od razu podejmujemy podświadomą decyzję, kiedy to nastąpi – na pewno nie teraz. To poniekąd także wyjaśnia dlaczego większość z nas nie wypełnia postanowień noworocznych – zwykle opisują one, co będziemy robić, osiągać itp., w bliżej niedookreślonym …kiedyś…
- podziel realizację na etapy, zaczynaj od małych kroków i ciesz się każdym kolejnym osiągnięciem przybliżającym Cię do finału, zawsze pamiętając o wyznaczonym wcześniej terminie jego „zakończenia” czytaj sukcesu...
Co ważne, to nie <<postanawiaj>> na raz zbyt dużo!!! Pomyśl ile z tegorocznych postanowień udało Ci się spełnić? Jedno zrealizowane w ciągu jednego roku to już sukces, każdy dodatkowy, może okazać się już wynikiem ponadprzeciętnym… No i im ich więcej, tym trudniej i ciężej będzie Ci je realizować, a i pokusa rezygnowania z każdego z nich, to w konsekwencji zupełnie zbędna każdemu frustracja. A to ważne, bo przecież to nasze słowa, myśli i wyobrażenia o otoczeniu stanowią fundament naszej rzeczywistości. Zatem dlaczego by nie podjąć trudu, co najmniej współtworzenia, jeżeli nie tworzenia naszej rzeczywistości. Takiej, w której chcielibyśmy żyć… Ktoś zaraz zapyta: a niby jak kreuje się własną rzeczywistość??? Odpowiedź: zacznij działać!!!, bo ujmując to słowami G.J. Bishopa „Masz takie życie, jakie godzisz się znosić”. A jeśli nie jesteś gotowy zacząć działać, chcąc zmienić swoją sytuację, to innymi słowy, jesteś gotowy ją znosić – to czy ci się podoba czy nie, sam dokonujesz takiego wyboru. W tym spojrzeniu na naszą codzienność, z realnej perspektywy pomocne mogą być słowa Epikteta, bo „To nie sytuacja tworzy człowieka, ona go tylko ukazuje jemu samemu”, zatem to „Nie zdarzenia, ale ich interpretacja tworzą naszą rzeczywistość”, i choć zdaniem L. Nowara „Fakty zazwyczaj są proste. Świetnie nadają się do naginania” i według C. Daugherty’ego „Nie wszystko jest tym, na co wygląda, a ludzie nie zawsze są tymi, za których się podają”, to zawsze jednak to Ty, sam możesz zrobić coś, żeby wpłynąć na zaistniałą sytuację, nawet jeśli trwa ona od lat i wciąż nie masz pojęcia, jak z niej wyjść. Po prostu „Jeśli nie podoba Ci się droga, którą kroczysz, zacznij wytyczać nową”, bo „Jeżeli Ci naprawdę zależy, nie ma takich przeszkód, których nie przeskoczysz”. Niemniej zawsze najpierw musisz być na to gotowa/y. Wszystko zaczyna się od Ciebie i kończy na Tobie. Sam/a odpowiadasz za swoją gotowość do zmiany – nie ruszysz naprzód, dopóki sama/sam nie zdecydujesz się zrobić następnego kroku. Już słyszę to gremialne „ALE”… robiących z siebie ofiary, zapominając słowa Seneki, że „Chętnych los prowadzi, niechętnych wlecze”.
Słownik definiuje gotowość jako „stan należytego przygotowania do czegoś; zdecydowanie się na coś”.
Zatem na początek, jeszcze przed sformułowaniem naszego postanowienia, czy postanowień, zadawaj sobie pytanie: Czy jesteś gotowa/y…??? Szczera deklaracja „jestem gotowa/y”, to Twój początek drogi do wytrwania w tymże postanowieniu. Do uzyskania tego stanu „gotowości” potrzebujemy naturalnie wrodzonego dzieciom, stanu „otwartości i motywacji”, napędzanych niezmąconą niczym ciekawością…
Co zrobić, gdy na tę chwilę „gotowości” nam brak? Hmm, na początek „Nigdy nie przestawaj marzyć, nie ma nic złego w tym, że chcesz od życia coś więcej” i za ks. J. Kaczkowskim powtórzę „Nie bójcie się, życie jest nieprzewidywalne. Za chwilę może zdarzyć się coś, co całkowicie rozwiąże wasze problemy”. W takich przypadkach pomocne także mogą się okazać najprostsze sposoby, takie jak chociażby głośne wypowiedzenie słów „nie jestem gotowa/y”. Wypowiedzenie ich na głos może paradoksalnie spowodować przypływ siły i determinacji do wyrwania się z tego naszego kołowrotka codzienności, czego sobie i czytającym w ramach czasu Noworocznego życzę.
Zaś w zamian podsumowania, przed jakimkolwiek <postanawianiem> polecam każdorazowo zadawać sobie samemu pytanie, może i bez końca, rano i wieczorem, „czy jestem gotowa/y na…?”, pamiętając, że i owszem, nie można wrócić i zmieniać początku, ale zawsze można zacząć tam, gdzie jesteśmy, zmieniając zakończenie, bo „Każdy przecież początek, to tylko ciąg dalszy, a księga zdarzeń zawsze otwarta w połowie” W. Szymborska.