niedziela, 7 lipca 2019

Z ostatniego tygodnia... Czy warto rozmawiać z diabłem ...?

W uzupełnieniu tytułu... tygodnia zdarzeń dotyczących obszaru opisu sytuacji bieżących środowiska pielęgniarskiego i tychże miały by dotyczyć wspomniane w tytule rozmowy...
Już na wstępie, mając w pamięci słowa Leszka Kołakowskiego "... Diabeł nie podlega reformie...", odpowiadam "nie", w uzasadnieniu podając argument, że szkoda tracić energię na przewidywany z góry, niezadawalający nas efekt końcowy. Niemniej, z racji swojego usposobienia, w mojej ocenie dość często, błędnie postrzeganego przez osoby, opierające się na jedynie powierzchownym oglądzie, optymistycznie realnego podejścia, choć niekiedy pojawiającego się i naiwnego myślenia, dostrzegam także ALE...
Wspomniany powyżej Autor napisał, że "gdy się przez czas jakiś obserwuje pewien stały kierunek przemian, złudzenie, że tak już będzie zawsze, jest całkiem naturalne, lecz z reguły złudne". Zatem może warto mimo wszystko spróbować zmieniać..., tu pojawia się kolejne pytanie ... Ewentualnie z kim rozmawiać? I czy jest jeszcze czas... na rozmowy, czy raczej już tylko potrzeba nam działania?
Zdecydowanie stoję na stanowisku, że czas "gadania" minął, teraz by cokolwiek zmieniać należy "działać". Dotyczy to także sfery  wzajemnego wspierania się, bo odnoszę wrażenie, że osób "mówiących" czy wręcz pouczających innych o ww. jest sporo, niestety zazwyczaj prezentowane deklaracje ustne, nie znajdują przełożenia na praktykę... Czy też wynikają raczej nie z altruistycznych pobudek deklarujących je osób  względem, szeroko rozumianego środowiska zawodowego, a jedynie ich niskich, osobistych pobudek opartych na odpowiedzi - co zyskam w zamian...
Zatem, by móc dobrze przygotować jakiekolwiek działanianie, należy postawić jasną, zrozumiałą dla wszystkich diagnozę stanu obecnego... Pozwoli to jednocześnie optymalnie zabezpieczyć zarówno siebie jak i potencjalnych współpracowników do sprawnego realizowania przyjętego planu, a tym samym osiągnięcie założonego celu. Dlatego też, uznaję, że bez zbędnego krygowania się i mimo, tego, że co niektórzy przedstawiciele naszego środowiska uznawać będą tę diagnozę za jedynie "nadmierny krytycyzm, czy wręcz fatalizm oraz zarzucać nam brak rzeczonego wsparcia środowiska, u osób które widzą inaczej...", to stwierdzam, że dzisiaj bardziej szkodliwe, zwłaszcza dla osób młodych, są postawy czy zachowania, które mają na celu zachowanie jedynie przyjętej gry pozorów w rzekomo "panującej w około miłej atmosfery...", nie dotykają tym samym sedna ważkich dla środowiska spraw. Dlatego przechodząc do diagnozy stanu, ujmę stan obecny w bardzo obrazową metaforę, wynikającą m.in. z ostatnich doniesień prasowych, jakoby i "rolnicy mieli zastąpić pielęgniarki", uznaję, że uczciwiej jest mówić, "że obecny system ochrony zdrowia w Polsce, to nadmiernie wyjałowiony z racji chronicznego niedofinansowania, nieużytek rolny, dodatkowo z licznie rozsianymi na posiadanym areale, krowimi plackami ustawodawczymi i nie tylko", aniżeli powielać przekaz o rzekomym pozytywnym trendzie i dobrym kierunku tych już wprowadzonych i wprowadzanych zmian. Uważam, że przygotowując się do działania na takim jak wyżej opisane "polu", zasadne jest dawanie przydatnych rad, stąd uczciwiej jest powiedzieć, by  "założono gumowce", aniżeli zalecać "strojenie się" zgodnie z najnowszymi trendami mody, dodając kazdorażowo na marginesie maksymę wspomnianego już wcześniej Autora, "kto nadzieję żywi, w strachu żyć musi (...)". Pozwoli to chcącym działać, na rzetelną i obiektywną ocenę ryzyka oraz szerokie spojrzenie na  potencjalne możliwości rozwiązań problemów, rzeczywiście istotnych dla środowiska pielegniarskiego.
Na koniec, by zachować równowagę  dopiszę, że cotygodniową "wisienką na torcie" tym razem zostały, dostrzegane także i w najmłodszym gronie adeptów pielęgniarstwa i położnictwa, "szczegóły" (tj.muzyka na OIT-ach, wspomnienia zamknięte w pudełkach, czy po prostu "podziękowanie" sobie na wzajem) są one dla nich nie tylko istotne w zawodowej codzienności, ale co ważniejsze osoby te mają również świadomość siły ich wpływu na całokształt zwany "profesjonalizmem". Mogłam to stwierdzić będąc uczestnikiem odbywającej się corocznie - uroczystości dyplomatorium. Dlatego twierdzę, wbrew dość licznym, obiegowym opiniom, ważne są szczegóły... Przy czym w zdecydowanie większym stopniu koncentrujmy się już nie na "gadaniu", a tylko na "działaniu".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz